Pfeil z powrotem Trennstrich
       
 

Polityka zdrowotna
Polityka polskich szpitali wbrew rozsądkowi i światowym trendom

W wielu najlepiej rozwiniętych krajach Europy ubywa szpitali. Dla przykładu, w Danii w 2000 r. było ich 78, natomiast w 2020 r. będzie ich jedynie 20, zaś liczba łóżek zmaleje z 42,5 do 13 tysięcy. Tymczasem w naszym kraju w latach 2004-2015 liczba szpitali i łóżek szpitalnych i to "ostrych", których i tak zawsze było za dużo, wzrosła. Spadło za to ich wykorzystanie.

"W Polsce miedzy rokiem 2004 a 2015 wzrosła liczba szpitali, łóżek szpitalnych - i to ostrych, których i tak zawsze mieliśmy za dużo - oraz liczba hospitalizacji; spadło za to wykorzystanie łóżek. To idzie absolutnie pod prąd tego, co się aktualnie dzieje w nowoczesnych, europejskich systemach ochrony zdrowia" - powiedział podczas XIV Forum Rynku Zdrowia prof. Piotr Czauderna, kierownik Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży GUMed, koordynator Sekcji Ochrony Zdrowia w Narodowej Radzie Rozwoju przy Prezydencie RP.

Wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski, przyrównując nasz kraj do Holandii, Danii lub Norwegię, wskazał na fakt, że biorąc pod uwage populację Polski powinniśmy mieć 182 szpitale, podczas gdy w samej tylko sieci jest ich około 600: "Jestem za ewolucyjnymi zmianami w szpitalnictwie i za konsolidacją, która pozwala na uzyskanie lepszych efektów dzięki skali, możliwościom lepszego zarządzania i optymalizacji działań" - podkreślał Maciej Miłkowski w trakcie XIV Forum Rynku Zdrowia, które odbyło się w dniach 23-24 października w Warszawie. "Każdy ma inne zdanie co do przyszłości szpitali. Część twierdzi, że duże placówki będą się rozwijały, inni, że przyszłość należy do tych mniejszych. Europa jednak generalnie, co do zasady, odchodzi od lecznictwa szpitalnego i maksymalizuje leczenie zarówno w podstawowej opiece zdrowotnej, jak i w opiece ambulatoryjnej. Powinniśmy zwiększać ilość hospitalizacji jednodniowych, w których nawet nie trzeba rejestrować łóżek i nie ma potrzeby, aby było ich tak dużo. Nawet jeżeli będziemy ich mieli dwa razy mniej, tak jak jest w wielu innych krajach, to odpowiednia liczba personelu będzie nadal nam bardzo potrzebna. I tu się niewiele zmieni".

Prof. P. Czauderna podkreśla polski paradoks: mając system niedoinwestowany, korzystamy z najdroższej formy leczenia - diagnostykę i wiele innych działań niepotrzebnie przesunęliśmy w obszar szpitalny. "Nakładające się na to braki kadrowe jeszcze bardziej ten system dezorganizują (...). Skonstruowaliśmy system niezwykle kosztowny, pod wieloma względami mało efektywny, w którym NFZ wydaje połowę swojego budżetu na opiekę szpitalną. To ostatni moment, by się z tej drogi wycofać. Demografia i epidemiologia wytwarzają takie ciśnienie, z którym już teraz nie jesteśmy w stanie sobie poradzić". Jego słowa idą w parze z wypowiedzią wiceministra Miłkowskiego, który twierdzi, że efektywne leczenie, więcej wykonywanych zabiegów przez jednego lekarza i lepsza organizacja pracy powinny zdecydowanie polepszyć sytuację.

"Powstaje więc pytanie, czy szpitale powinny być centrum i osią dyskusji o zdrowiu społeczeństwa w kolejnych 10 czy 20 latach. Może powinniśmy kłaść nacisk z jednej strony na zdrowy styl życia, profilaktykę, prewencję. Pobyt w szpitalu nie jest pozytywnym przeżyciem dla pacjenta i jednocześnie dla płatnika publicznego, ponieważ tam kierowane są największe środki na kosztowne terapie. Należy też pomyśleć o wykorzystaniu najnowszych technologii, aby skrócić pobyt pacjenta w szpitalu i umożliwić mu pobyt w warunkach domowych - Michał Kępowicz.

(Źródło: rynekzdrowia.pl)